W zbiorze znajdują się wiersze, w których poeta rozśmiesza Czytelnika hiperboliczną albo sarkastyczną przesadą, wywołuje czasem cierpki, ale jednak uśmiech na jego twarzy. Tym razem piętnuje także błędy transformacji, ludzkie i społeczne o różnym zasięgu, wszystko to co uwiera, patrzy na świat swoimi oczyma, trochę prowokując.
Upadki i wzloty poety zgromadzone w jednym tomie to niewątpliwie zasługa samego autora, co dostrzegł inny twórca – Józef Baran – w niepozbawionym krytyki liście z końca ubiegłego roku do Wojciecha Łęckiego (Drogi Wojtku…), użytym w książce „Zamiast wstępu”. Obronna replika zamieszczona zaraz po nim (Drogi Józefie…) jest już tegoroczna i stanowi rewers – jeśli poprzedzające ją słowa przyjmiemy za awers – obrazu rozdartego poety, obdarzonego słownym talentem głęboko zatopionym w inteligencji emocjonalnej, który na pewno widzi więcej, czuje więcej i ma do powiedzenia więcej niż przywołany wcześniej dwukrotnie „elektorat”.